środa, 4 lutego 2015

Rozdział 1

        Spojrzałam za okno przyglądając się rządkowi idealnych domków na przeciwko. Tak trudno uwierzyć, że w każdym z nich mieszkają ludzie, którzy mają problemy równe naszym, a może i nawet większe. Szczególnie ciężko uwierzyć, że człowiek mieszkający na przeciwko Ciebie jest właśnie znęca się nad swoją żoną, a potem jak gdyby nigdy nic wychodzi i z uśmiechem na twarzy mówi Ci "dzień dobry".  Ale właśnie taka jest natura człowieka, jest ślepy na krzywdę drugiej osoby. Nie lubi dostrzegać, czegoś co nie mieści mu się w głowie.

       - Może ta ? - zapytała Jennifer spoglądając na sukienkę leżącą na ogromnym drewnianym łóżku, obłożonym mnóstwem poduszek. Kreacja wyglądała całkiem przyzwoicie, co sprawiało, że Jenn nigdy by w niej nie wyszła na imprezę. Po chwili jednak zawiesiła wzrok na Kayli. - Mogę przymierzyć tę bluzkę ?
         Wskazywała na fioletowy top, który miała na sobie Kayla. 
          - Okej. - odpowiedział Hays i przerzuciła t-shirt przez głowę. Rozejrzała się po nie za dużym, aczkolwiek świetnie urządzonym pokoju. Jenn miała duże szczęście, jeśli chodziło o do, rodzinę. Rodzice troszczyli się o nią, a jednocześnie rozpieszczali do granic możliwości. Dlatego właśnie w przeciwieństwie do Kayli nie miała ona problemu z wychodzeniem na imprezy. 
          - Słyszałam, że twój brat wraca z collage'u. - stwierdziła Jenn, złośliwie uśmiechając się w kierunku przyjaciółki. Wiedziała dobrze, że brunetkę irytuje jej mamrotanie na temat " powalającej urody " jej brata. 
          - Taa... - wymamrotała niezadowolona zmianą tematu. - Ale kazał mi przekazać, że jeśli jeszcze raz zobaczy cię w jego pokoju, załatwi Ci zakaz zbliżania się. - zaśmiała się, a po chwili dołączyła do niej Jennifer. 
          - Spokojnie, na razie skupię się na Ashtonie, potem pomyślmy nad twoim bratem. - rzekła Allen, a humor Kayli znowu wyparował jak słońce, które zostaje znika za zasłoną ciemnych chmur. 
Miała dość napominania o brunecie, myślenia o nim mającym numer jej przyjaciółki. 
           - Idealnie, mamy zwycięzcę. - dodała Jennifer przyglądając się swojemu odbiciu. Niestety, wyglądała perfekcyjnie jak zawsze. Długie ciemne loki z lekkością opadały na jej szczupłe ramiona, czekoladowe oczy nadawały jej twarzy mylnej niewinności. Delikatne rysy twarzy sprawiały, że wyglądała zawsze uroczo, a jasno różowe usta idealnie pasowały do pełnych policzków. A ta bluzka bluzka była całkowicie w jej kolorze. - Sory Kayla. 
          - Nie ma sprawy, po prostu ubiorę coś innego. -  odrzekła dziewczyna.
         Jennifer zawsze odbierała jej wszytko, nawet głupią nagrodę za konkurs recytatorski. Tak po prostu było, a ona nie potrafiła tego zmienić. Więc poddała się temu i pozostała w cieniu. Ponieważ lepiej żyć w cieniu Jennifer, niż mieć ją za wroga. W życiu zawsze są osoby, które istnieją tylko by utrudniać nam uśmiechanie się. 
***
         Pojedyncze grupki osób stojące przed wejściem, głośno dudniąca muzyka, odpychająca woń alkoholu, to wszystko sprawiało, że Kayla nie chciała znajdywać się w miejscu, w którym była. Kobiety ubrane w skąpe ubrania, ledwo zakrywające ich ciała, kręciły się wokół mężczyzn. Ci z kolei nie wykazywali się zbytnim intelektem, w wybieraniu rozmówców płci  pięknej kierowali się jedynie wyglądem. Z tego powodu kończyli przyklejeni do jednej z ścian, całując się z osobami, z którymi nie mają nawet tematów do rozmów. Chociaż przez dźwięk zbyt chaotycznych remixów i tak y się nie usłyszeli. 
       Brunetka usiadła na wysokim barowym stołku, tuż obok swej przyjaciółki. Na półce przed nimi stały rozmaite rodzaje trunków. Jednakże ona nie zamawiała nigdy niczego, poza wodą. Nie wiedziała czy mogłaby kiedykolwiek na tyle ufać Jennifer, aby zostać z nią całkowicie upita. Przecież to nie tak, że jej przyjaciółka przychodzi tu w tylko jednym celu i tak naprawdę w ogóle nie troszczy się ot to co się stanie z Kaylą.
     - Ten. - obwieściła Jennifer. Kątem kieliszka wskazała na przystojnego blondyna, przyglądającego się jej z parkietu. Stał wśród tańczących ludzi, wpatrując się w piękność. - Zabaw się jeszcze, zanim wrócisz. W każdym, razie nie czekaj na mnie. 
     Rozbawiona wstała i kręcąc biodrami podeszła do swojego upatrzonego celu. Chłopak natychmiast się rozpromienił i od rozmowy, przeszli do tańca. Kayla nie była zdziwiona jej zachowaniem, w końcu to codzienność. Postanowiła pójść poszukać łazienki i uciec z tego miejsca jak najdalej. Wolałaby zostać w swoim domu i grać w PlayStation, lub spędzić ten czas przed telewizorem z maratonem Dextera. 
      Kierując się tabliczką informującą o toalecie weszła po schodach na górne piętro. Jednak, aby je pokonać musiała przejść nad rządkiem desek ustawionych, aby odcinały dostęp. Czego się nie robi dla dostępu do łazienki. W korytarzu tuż przed nią ukazały się wielkie, oraz nieco mniejsze drzwi. Instynktownie weszła przez te większe.
Jej oczom obnażył się obraz, którego nigdy by się nie spodziewała zobaczyć w drodze do toalety. 
      Tłum ludzi zebrany wokół średnich rozmiarów, czegoś na wzór ringu. Była to bardziej klatka, w której zamyka się zwierzęta. Jednak zamiast zwierząt znajdywali się tam dwaj walczący mężczyźni. W sali było ciemno, jedyne co dostarczało światła to mała lampa, zwisająca przy suficie, oraz  uchylone drzwi, w których stała Kayla. Światło odwróciło uwagę wszystkich w pomieszczeniu, i nagle wszystkie krzyki ucichły. Zszokowane wzroki skierowane na brunetkę przenikały przez nią domagając się jakiejkolwiek reakcji. Jednak gdy jeden z walczących zszedł z tak zwanego ringu, dziewczyna zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia z sali. On udał się za nią.
       Na nie korzyść brunetki, z pewnością działały czarne platformy. Ledwo opanowała w nich sztukę chodzenia, a co dopiero biegania. Do tego jej sprawność fizyczna była na tyle fatalna, że po minucie miała ochotę położyć się na podłodze.
      - Zaczekaj ! - usłyszała za sobą dźwięczny i głęboki głos. To dodało dziewczynie trochę nadziei, przez co przyśpieszyła kroku. Podbiegłą do schodów i już myślała, że udało jej się uniknąć zbędnej rozmowy, gdy nagle ktoś złapał ją za talię i lekko podniósł. W następnej chwili została obrócona i przyciśnięta do ściany.
       Brunet opierał prawą rękę na ścianie tuż obok jej głowy, natomiast lewa spoczywała na jej nadgarstku. Dopiero teraz, przy lepszym oświetleniu mogła ujrzeć jego twarz. Jego ciemne, rozczochrane loki rozchodziły się we wszystkie strony świata, zachowując artystyczny nieład. Duże, pełne usta wyginały się w chytrym uśmieszku. Spod dopasowanej czarnej koszulki wystawały umięśniony ręce pokryte tatuażami. A jego szmaragdowe oczy, to właśnie one sprawiały, że dziewczyna czuła się tak skrępowana.
      - Kondycji to ty nie masz za dobrej. - stwierdził brunet, wpatrując się na zdyszaną dziewczynę.
      - Palant. - wymamrotała cicho Kayla. Jej policzki były zaczerwienione, a oddech wyraźnie przyśpieszony, mimo to irytowała ją postawa chłopaka.
       - Powtórzysz ? - spytał. Ironiczny uśmiech pojawił się na jego ustach, jak gdyby był przekonany, że jego urok osobisty sprawi, że dziewczyna nie nazwie go tak po raz drugi.
       - Palant. - warknęła głośniej i pewniej. Irytowało ją zachowanie chłopaka i nie miała zamiaru tego ukrywać.
       - Słuchaj, mam ważniejsze sprawy niż bieganie za jakąś dziewczyną. Zapomnij o tym co widziałaś, nikomu o tym nie mów bo skończy się to nie przyjemnie. - syknął nieprzyjemnie, zaciskając mocniej dłoń na nadgarstku Kayli, która bezskutecznie próbowała się wyrwać. - A teraz idź. - dodał i puścił kruchą dziewczynę.

***
DAM, DAM, DAM, DAM.
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY.
Drama tajm.
Znowu taki krótki, przedzieliłam jeden dług na dwa krótsze.
Lubicie Harrego ? Bo ja szczerze mówiąc za nim na razie nie przepadam .
Ale przystopujcie z ocenianiem go, bo to dobry chłopak ;)
A każdym razie, nie będę tłumaczyła mojej długiej nieobecności, bo nie sądzę aby to było ważne, najważniejsze, że postaram się dodawać teraz systematycznie - w każdą niedzielę. Niestety teraz mama dała mi szlaban (za nieposprzątanie w szafce na koszulki, wtf)  na komórkę, laptopa, wychodzenie na dwór, oglądanie seriali, więc będzie mi trudno, ale nie ważne. Anyway, przypominam, że każdy komentarz jest motywacją. Więc do zobaczenia miśki, hołp ju endżoj !


        
SZABLON AUTORSTWA JANE